Głos Serca – Kolumbia

Dla mnie ta podróż była inspirująca z wielu względów. Bardzo ciekawy był Vision Quest, do którego zaprosił nas Dawid, prowadzący warsztaty podczas wyprawy.

Podczas spaceru w milczeniu brzegiem Morza Karaibskiego szukaliśmy tego co nas przyciąga i odpycha w życiu i otoczeniu. Każdy znalazł dwa przedmioty. Dla mnie były to muszle. Jedna piękna, spiralna przypominała mi galaktykę. Była dla mnie symbolem doskonałości i cudowności… Jej kolory również zawijały się w piękne okręgi schodzące się do centrum. Druga była pęknięta, dziurawa, kaleka i niedoskonała… Przeszedłem obok niej czując, że mnie odpycha. Dopiero po chwili uzmysłowiłem sobie, że miałem znaleźć nie tylko co mnie przyciąga, ale i to co wzbudza niesmak.

Później już w parach pracowaliśmy nad tymi aspektami w życiu które nas przyciągają i odpychają, szukaliśmy nawiązań do znalezionych przedmiotów i skojarzeń.  Ciekawe jak wiele się dowiedziałem z tak prostego wydawałoby się ćwiczenia. Co powoduje, że coś mnie odpycha, że czegoś nie akceptuje? A czego nie akceptuje w sobie i czemu? Co mi to robi, że tego nie akceptuje? Uświadomiłem sobie aspekty które odrzucam, elementy rzeczywistości których nie chcę widzieć. Tym samym mogłem zobaczyć których cech nie akceptuję w sobie przez co jest mi  trudniej pokochać siebie w pełni…

Wyprawa miała też dla mnie kolejny raz wymiar osobisty. Oswajanie siebie ma duży związek dla mnie z oswajaniem swojej męskości. Odpowiadanie sobie na pytanie co to znaczy właściwie być mężczyzną musi odbyć się przez każdego z nas z osobna i nie stanie się to na podstawie przeczytanych książek tylko raczej na podstawie wspólnych doświadczeń z innymi mężczyznami. Mógłbym nawet pokusić się o twierdzenie, że to jakimi ludźmi się otoczysz będzie miało decydujący wpływ na to jak sam będziesz się postrzegał… Żeby się zobaczyć potrzebujemy lustra. W czyich oczach przeglądasz się na co dzień? Myśli jakich osób przechodzą przez Twoją głowę? Czyje emocje Ci towarzyszą…? Nie myślimy o swoim otoczeniu często w ten sposób, a przecież ma ono na nas ogromny wpływ. Na wybory które podejmujemy i których nie podejmujemy…

W tym przypadku wędrowaliśmy przez 5 dni przez kolumbijską dżunglę w gronie mężczyzn, którzy chcą otwierać się nie tylko na swoją siłę, ale i także na swoją słabość. Mężczyzn dla których pokazanie swojej wrażliwości, powiedzenie „boje się, wstydzę się czy przepraszam”, nie wiąże się ze wstydem, a z otwartością. Mężczyzn, którzy szukają swojej pełni nie tylko w sile ciała, ale także w odwadze serca. W gronie otwartych mężczyzn sam mogę być otwarty. Dlatego czułem się swobodnie.

Nasz przewodnik Kogi podzielił się z nami miejscami, które wśród jego społeczności pełnią rolę sacrum. Miejsca, w których można o coś poprosić, wypowiedzieć intencję lub zostawić. Był to więc wymiar duchowy wyjazdu. A czasie warsztatów nad morzem dotykaliśmy ważnych dla każdego z nas wątków emocjonalnych.

Jestem wdzięczny za możliwość tworzenia i uczestniczenia w tym. Po pobycie w górskiej dżungli zasypiałem i budziłem się przy akompaniamencie huku morskich fal nad oceanem.  Było to dla mnie ukoronowanie włożonej w ten wyjazd rocznej pracy, ale i zamysłu który powstał  w głowie/sercu już wiele lat temu…

Kolejna taka podróż w męskim duchu przed nami w maju. Tym razem do Peru.