Leśne odosobnienie – Krzysztof Ruba

„Wyobraź sobie, że moglibyśmy iść przez życie, zawsze wiedząc co robić, albo czego nie robić! Tak naprawdę wiemy, ale nie ufamy tej wewnętrznej mądrości tak często jak moglibyśmy. Żyjąc intuicyjnie mamy możliwość „czytania” i rozpoznawania subtelnych zmian w ludzkich wibracjach, rozróżniania pomiędzy lękiem, wyobrażeniami i prawdziwym niebezpieczeństwem, oraz dowiadywania się w jakim kierunku się udać, gdy stajemy na rozstaju dróg. Chodzi o nieustanne rozpoznawanie tego, kim jesteś, a kim nie i odnajdowania gdzie twoja specyficzna, osobista prawda łączy się z większą prawdą wszechświata. To prawdziwy i pożądany sposób bycia”

Gabrielle Roth – Połączeni.

Jak rozpoznawać kim jestem na co dzień?

 

Potrzebujemy pozwolić sobie  przede wszystkim się zatrzymać. Zatrzymać się tak naprawdę. Zatrzymać swoje myśli, zatrzymać swoje ciało, zatrzymać się w biegu. Bo gdy biegniemy do kolejnego celu, wyzwania i osiągnięcia bez zatrzymania się – zatracamy się. Zatracamy swoje poczucie kim jesteśmy, swoje emocje i swoje jestestwo. Gubimy się. Mamy cele, ale nie mamy siebie. Mieć siebie to znaczy mieć głębokie poczucie połączenia ze sobą, ze swymi emocjami i swoją intuicją. Mieć siebie to mieć przyzwolenie na przeżywanie i czas na to.

Mamy tak duże możliwości, że jeżeli już raz przeszliśmy z bycia zewnątrz-sterownymi  na wewnątrz-sterownych to możemy tworzyć nieustanie nowe, angażujące i twórcze projekty. Ale w tym „byciu do” byciu nieustannie zaangażowanym jest jedno niebezpieczeństwo. Łatwo jest zapomnieć o przerwie, o balansie i umiejętności odpuszczania. Nie weźmiemy do grobu  swoich celów przecież, chociaż tak nam się wydaje. Budda miał powiedzieć „Lepiej dobrze podróżować niż dotrzeć do celu”. Jak łatwo o tym zapomnieć i wpaść w pułapkę własnych dążeń.

Nauczyliśmy się oceniać samych siebie według własnych osiągnięć, bo nauczyliśmy się tak patrzeć na siebie od najmłodszych lat w szkole i najbliższym otoczeniu. Tak na nas patrzeli przyjaciele, rodzice i koledzy. I tak patrzymy na siebie oceniając się, wymagając od siebie i krytykując  zamiast uczyć się akceptować, wspierać się i dodawać sobie otuchy. Dziękując sobie tak zwyczajnie. Gdy zatrzymujemy siebie tak naprawdę i udaje nam się pozwolić, aby ten szum myśli przepływał naturalnie i przynajmniej na chwilę nas nie absorbował odkrywamy, że po prostu jesteśmy.

Nadzy, goli, zwyczajni.

To może wywołać dyskomfort, bo przecież nie chcemy być zwyczajni. Nie umiemy się wtedy objąć i zaakceptować i przytulić, bo nikt nas tego nie nauczył. Zostaliśmy nauczeni bycia zadowolonymi za swoje osiągnięcia, a nie za samo bycie w sobie. Jeżeli tak się przyzwyczaiłeś patrzeć na siebie to może Ci być ciężko pozwolić sobie na relaks, błogość i czas w poczuciu wolności.

Warto sobie o tym przypominać. Że naszą najważniejszą potrzebą nie jest dotrzeć tam i tam. W głębi siebie pragniemy mieć poczucie bycia połączonym wewnątrz siebie, w głębokim spotkaniu, kontakcie ze sobą i uścisku. Zwolnijmy, nie biegnijmy na złamanie karku. Zadbajmy o siebie tak naprawdę.

Noc w hamaku

Niedawno razem z Dawidem Planetą wróciliśmy z nocy spędzonej  w lesie w ramach naszego wspólnego projektu 1-dniowych retreatów z hamakiem poza miasto. Najpierw szliśmy przez pół dnia szlakiem górskim przez Beskid Wyspowy. Dostaliśmy trochę w kość. Szlak był dość wymagający a nie planowaliśmy tego. Jednak wysiłek fizyczny pozwolił nam przedostać się ze świata miejskiego i głowy do świata przyrody, lasu i ziemi. Wysiłek pomógł nam uziemić się. Czyli przenieść ciężar swojej uwagi z głowy do ciała.

Po kilku próbach wybraliśmy w końcu miejsce na nocleg. U brzegu polany z widokiem na góry i miejscem na rozpalenie ognia. Przy rozwieszaniu hamaka czułem się jak dziecko które buduje swój biwak. Drzewa szumiały i kołysały nas. Rozpaliliśmy ogień, zaparzyliśmy herbatę z jodły i zapatrzyliśmy się w gwiazdy. Mieliśmy wyjątkowe szczęście. Tej nocy była kulminacja spadających Perseidów. Nigdy nie widziałem tak dużych rozbłysków spadających meteorytów na niebie.

Długo rozmawialiśmy i otwieraliśmy ważne wątki. Zrobiliśmy krótką ceremonię i pozwoliliśmy ponieść ogniu nasze intencje.

Zasypianie w hamaku zanurzonym głęboko w lesie, kiedy drzewa, liście i gałęzie tworzą naturalny okap i dach nad Twoją głową to jest wyjątkowe i kojące uczucie. Na chwilę pozwoliliśmy się objąć i ukołysać przez samą Ziemię. Łatwo się zasypia w takim otoczeniu kiedy zapach i szum jodeł, świerków i grabów pląsa nad wszędzie wokół Ciebie. Moja moskitiera chroniła mnie przed ewentualnymi nieproszonymi gośćmi i czułem się zupełnie bezpiecznie.

Poranek był jeszcze przyjemniejszy.

Dawno nie widziałem tak intensywnej zieleni nad sobą z boku i wokół. Dziesiątki odcieni koloru zielonego. Wiatr bujał nasze hamaki nieznacznie i wprawiał w ruch gałęzie drzew. Uczucie przebudzenia przypominało wypicie soku z świeżo wyciśniętych owoców. Bardzo odświeżające i energetyczne.  Jak w rodzinnej chacie położonej w lesie w której spędzamy wakacje i budzimy się z uczuciem błogości i zaopiekowania przez najbliższych. W tym przypadku tą chatą był dla nas cały las a rodziną byliśmy my i wszystkie drzewa.

Ostatnio odkrywam że dopiero gdy zdołam się prawdziwe zatrzymać,  zaczynam mieć możliwość usłyszeć siebie..  Dochodzę również do wniosku, że wyznaczanie celów i ich osiąganie  zasilają moją energię i dają poczucie siły. Zatrzymanie się jednak i umiejętność odpuszczenia (tych samych celów, przynajmniej na jakiś czas) są warunkiem poczucia wewnętrznej wolności i uczucia lekkości. Potrzebuję się umieć zatrzymać aby dostroić się do swoich głębszych  potrzeb i mieć poczucie równowagi. Dopiero w tym miejscu mogę nasłuchiwać tej fali intuicji nadawanej przez moje ciało i uczucia w nim mieszkające. Dzięki takiemu procesowi mogę weryfikować czy moje cele są naprawdę moje i wyznaczać kolejne które są jeszcze głębiej ze mną zestrojone.

To jest dobry sposób zatrzymania się i odbudowywania kontaktu, połączenia z samym sobą. Z czasem dla siebie i wsłuchiwania się w głos swojej intuicji. Będziemy Was zapraszać do takich krótkich podróży i czasu w hamaku w środku lasu. Z czasem dla siebie i wsłuchiwania się w głos swojej intuicji.

Krzysztof Ruba